Kreta – zdjęcia + opis w wersji Adama

cretaintro.jpg

14 września, po dość długiej podróży przez Dusseldorf dotarliśmy do Heraklionu na Krecie. Razem z nami wylądowało jeszcze kilka innych samolotów, panował zamęt bo nie napisano na której taśmie przyjadą bagaże. Lotnisko jest dużo za małe na ilość ludzi która się tam przewija w sezonie… W końcu doczekaliśmy się naszych toreb i wyszliśmy na spotkanie z panem z wypożyczalni. Po krótkich formalnościach ruszyliśmy Getzem w kierunku Sisi. Pierwsza prosta, wciskam gaz, a tu prawie nic. „Sprzęgło się pewnie ślizga” myślę, przypominając sobie starsze osoby i ich zabawy z lewym pedałem :) „No nic jedziemy dalej”. W miarę pokonywania kolejnych kilometrów przekonałem się, że sprzęgło jest raczej OK (obroty nie skakały przy przyspieszaniu), więc to po prostu silnik był taki SŁABY. Nie wiem czy to był silknik 1.0 czy 1.1, ale chyba nie miał więcej niż 50 koni, dodatkowo używaliśmy klimatyzacji co zabierało kilka kolejnych. Od razu widać, że nie jeździłem maluchem :) . Na szczęście, mimo zmroku, dość sprawnie dotarliśmy do hotelu w Sisi i mogliśmy odpocząć po podróży.

Poniżej dalsza część tej porywającej relacji oraz zdjęcia

Drugiego dnia wyruszyliśmy na wschód. Pierwszy przystanek to Agios Nikolaos. Malownicze miasteczko nad brzegiem morza. To tam pierwszy raz, nad brzegiem jeziorka (które jest już jednak połączone z morzem) posmakowaliśmy musaki. Jest to zapiekanka (w glinianym albo żaroodpornym naczyniu) w której to występują ziemniaki przekładane mięsem mielonym, kabaczkiem, ziemniakami i sosem beszamelowym (lub podobnym). Na wierzchu przypieczony ser. Po spacerze w Ag. Nikolaos ruszyliśmy dalej na wschód w kierunku Sitii. Okazało się, że droga prowadzi malowniczo nad brzegiem morza wznosząc się stopniowo coraz wyżej. Samochodem trzeba było często na trójce piłować, czasem na dwójce… No ale widoki były tego warte. Sitia okazała się dość małym i w porównaniu do Ag. Nikolaos mniej okazałym miastem. Przyjemnie było jednak posiedzieć nad brzegiem morza. Potem mieliśmy zamiar udać się na plażę do Vai, jednak odłożyliśmy wizytę tam do następnego razu, było już późno, a woleliśmy uniknąć jazdy po ciemku. Droga powrotna była ciekawa, niby to samo ale z innej perspektywy, no i łatwiej było się zatrzymywać na podziwianie. Wieczorem udaliśmy się do Malii – największego miasta w sąsiedztwie Sisi. Okazało się, że nocne życie jest tam bardzo rozwinięte. Dużo dyskotek, klubów (o nazwach np. London, Newcastle, itp), głośno i gwarno. Klienci to przede wszystkim młodzi mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa. Starsi Niemcy z domieszką innych nacji mieli kilka enklaw. (niniejszym dokonałem przekrojowej prezentacji turystów przyjeżdżających na Kretę, oszacowanie jest grube, ale raczej się sprawdzało). Dość szybko opuściliśmy to miejsce, zwłaszcza, że właśnie rozpoczynał się drugi półfinał Mistrzostw Europy w koszykówce (pierwszy już obejrzałem). W ten oto sposób znowu (patrz MŚ i Chiny) mogłem oglądać ważną imprezę koszykarską, a nie być skazanym na Rugby w Irlandii.

GALERIA: Dzień 1 – Ag. Nikolaos, Sitia oraz widoki

Kolejny dzień to wyprawa na zachód. Moją ambicją było dotrzeć do Chanii. Okazało sie, że cel bym zbyt ambitny – dość dużo podjazdów oraz niezbyt wczesna godzina wyjazdu pozwoliła nam dotrzeć tylko do Retimonu. Jednak nie żałujemy, miasto okazało się bardzo przyjemne. Morze, plaża, palmy i obok tego bardzo ciekawe stare miasto, z siecią wąskich uliczek oraz parkiem. A przy uliczkach sklepy i restauracje. Postanowiliśmy sprawdzić czy tu musaka smakuje tak samo – była podobna, ale chyba gorsza. Sprawdziliśmy też czy tsatsiki smakują podobnie do tych robionych w domu – raczej tak. W drodze powrotnej znowu ciekawe widoki, nauczyłem się też trochę jazdy słabym samochodem (nie dać mu zejść poniżej 3000 obrotów) i szło nam trochę sprawniej. Ponieważ podobało nam się w Ag. Nikolaos, postanowiliśmy udać się tam jeszcze raz, tym razem żeby zobaczyć jak prezentuje się po zmroku. Było fajnie, dużo lepsza atmosfera niż w dyskotekowej Malii. Dzień zakończył się finałem ME w koszykówce. :)

GALERIA: Dzień 2 – m.in. Retimon i Ag. Nikolaos wieczorem

W ostatnim dniu posiadania samochodu zdecydowaliśmy, że czas „zaliczyć” jakiś punkt obowiązkowy na Krecie. Pojechaliśmy więc do ruin Knossos. Ludzi pełno, wiele wycieczek, dość ciepło. Nie ułatwiało to zwiedzania i wyobrażania sobie jak to miejsce mogło wyglądać 3,5 tysiąca lat temu. Litość wzbudzała długa kolejka ludzi stających w pełnym słońcu na dziedzińcu, aby spojrzeć przez szybę na salę tronową… Po obcowaniu z historią udaliśmy sie do Heraklkonu (Iraklionu, chyba tak jest poprawnie po Polsku), stolicy Krety. Miasto jest duże, nie jest już tak malownicze jak poprzednie, które odwiedzaliśmy, nie jest jednak brzydkie, a port z twierdzą wygląda bardzo fajnie. Tym razem spróbowaliśmy nadziewanych kabaczków oraz prawdziwej greckiej sałatki. Wszystko było dobre. Uwaga ogólna – feta oryginalna lepsza jest od tej dostępnej w Polsce, świeże oliwki też lepsze. Niestety Grecy nie doceniają swojej kuchni i ich typowych dań zwykle nie było za dużo w restauracjach. Podobnie z oliwkami – mimo dużej dostępności zawsze było ich za mało.

GALERIA: Dzień 3 – m.in. Knossos i Iraklion

Kolejne dni to już odpoczynek w Sisi i konferencja. EC-TEL07 odbywało się w Kalimera Kriti, kompleksie umieszczonym na obrzeżach Sisi. Luksusowy, zaraz nad morzem z ładną plażą, kilkoma basenami i zaskakującymi salami konferencyjnymi. Dobre i urozmaicone lunche. Miejsce bardzo fajne, szkoda tylko, że sesje nie mogły odbywać się w basenach :) Byliśmy z Izą na Conference Dinner, i spróbowaliśmy kilku grackich i nie tylko dań, było OK, choć można się było spodziewać więcej. Poza tym czas biegł szybko – zażywałem kąpieli w ciepłym morzu, czytaliśmy, odwiedzaliśmy restauracje w Sisi i … graliśmy w mini-golfa.

GALERIA: Dni 4 -6: Kalimera Kriti i Sisi.

21 września przyszło nam już wracać. Taxi przyjechała, potem tłoczne lotnisko w Iraklionie, potem lot do Monachium. Lot po raz pierwszy Boeingiem 757 (wersja 300), w idealnych warunkach pogodowych, linią Adriatyku i ponad Alpami – było na co popatrzeć. Potem tylko kilka godzin na lotnisku, które jednak zleciały dość szybko, lądowanie w Dublinie i 2.5 godziny w samochodzie (dobry czas).

GALERIA: Kilka widoków z samolotu (dla ciekawych)

Podsumowując – Kreta we wrześniu jest bardzo dobrym miejscem na odpoczynek. Ciepło (ok 30 stopni, dla nas bardzo ciepło, ale nie ma już dni po 40, 45 stopni), ciągłe słońce, ciepła woda w morzu, ładne widoki, duże możliwości do zwiedzania, dobra kuchnia. We wrześniu jest już trochę taniej i chyba jest trochę mniej ludzi. Generalnie – polecamy.

9 myśli nt. „Kreta – zdjęcia + opis w wersji Adama

  1. Super wyprawa i fajne zdjęcia :) Szczególnie te z samolotu. A co do auta, to jeżdżę teraz VW Polo chyba 1.0 i przy 110 jest już powyżej 4000 obrotów. Przyzwyczaiłeś się Adam do diesla za bardzo po prostu! ;) IMHO nawet mocniejszego benzyniaka nie ma co męczyć na niskich obrotach bo to go bardziej zużywa niż jak lekko chodzi na wyższych. Pozdro gorące dla was!

  2. Zgadzam się z ostatnim zdaniem… tyle że nawet przy jeździe na wysokich obrotach samochód ten nie przejawiał wielkiej ochoty do przyspieszania. Możliwe, że było coś nie tak z silnikiem, wielu różnych kierowców przede mną też nie miało na niego najlepszego wpływu. Może następnym razem będę miał więcej szczęścia. Pozdrowienia.

  3. Dołączam się do Tomka – zdjęcia świetne! Bardzo podobały mi się Alpy, poza tym widoczki na Krecie również niczego sobie. No i ba zdjęciach widać jak na dłoni, jak Pani Izabeli brzuszek się powiększa :D Gorące pozdrowienia z Polski!

  4. Dziękuję za Waszego bloga, dużo nam to daje przy planowaniu tras po krecie, staramy się jeździć jak najczęściej (w tym roku będzie drugi raz, LOL). Kretomaniacy wszystkich krajów, łączcie się! Jeśli zaproszę Was do obejrzenia mojego foto-pano-bloga, to będzie chyba A’propos (o: adres: http://www.euro360.pl/?cat=86

Odpowiedz na r--x Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>