Nasz Pekin

W dniach 28.08 – 09.09 2006 wizytowaliśmy Pekin i jego okolice. Bezpośrednim powodem wyjazdu była konferencja ASWC2006 (Asian Semantic Web Conference), na którą to przyjęty został nasz papier i dzięki Sebastianowi pojechałem tam ja. Postanowiliśmy z Iza wykorzystać nadarzającą się okazję, dołożyć kilka dni i zorganizować w ten sposób egzotyczny miodowy miesiąc. Poniżej przedstawiamy krótką relację z tego czasu wraz ze zdjęciami. Do poszczególnych miejsc o których będzie mowa dołączamy także odnośniki do Google Maps. Pekin jest tam w dość wysokiej rozdzielczości i można sobie skonfrontować zdjęcia z satelitarną rzeczywistością. Po krótkiej analizie stwierdzam, że zdjęcia na Google ma trochę ponad rok, w kilku miejscach gdzie obecnie są jakieś budynki tam jest jeszcze albo rozgrzebana ziemia albo hutongi (chińska niska zabudowa). Dodatkowo obiekty olimpijskie są w zdecydowanie bardziej zaawansowanym stadium, Wieżowiec pod którym był bankiet jest jeszcze nieukończony, itd, itp. Pokazuje to jak szybko rozwija się Pekin.

Start
Wyruszyliśmy z naszej stolicy około południa. Następnie Charles de Gaull (dwa zdjęcia poniżej) w Paryżu i po jedynych 10h lądowanie na Beijing Capitol Airport. 8200 km przelecieliśmy w Boeningu 777-300, zupełnie innym, kilka razy większym od tych do których byliśmy przyzwyczajeni (B737). Trzeba się było przestawić na to, że za jedzenie i napoje nic tu się nie płaci. Wytrzymać 10h w jednym miejscu jest dość trudno, szczególnie, że odległości między siedzeniami nie są wielkie. Pomóc w tym miały filmiki (jak widać Iza korzystała :) ), muzyka oraz sen. Po wylądowaniu zaskoczyły nas: porządek, wszystkie okienka i stanowiska czynne, zmiany odchodzące i przychodzące w szeregu. Po wyjściu z lotniska: duża wilgotność i temperatura dość wysoka (po deszczowym polskim sierpniu była to duża zmiana), tłumy taksówkowych naciągaczy (prawie im się udało z nami, ale jak zobaczyliśmy ciemne szyby i brak znaczka TAXI to zrezygnowaliśmy), no i pełno taksówek. Ostatecznie przydzielono nam jedną taksówkę i pojechaliśmy. Lotnisko położone jest ok. 20 – 30 km od miasta, do naszego hotelu było 35km. Taksówki są na szczęście bardzo tanie i za taką odległość zapłaciliśmy ok. 10 Euro. Na szczęście przed wyjazdem wydrukowałem sobie nazwę hotelu i adres chińskimi znaczkami. Kartka ta okazała się jedną z najważniejszych rzeczy, gdyż nie wiem w jaki inny sposób można by przekazać dokąd chcemy jechać. Na ok. 30 taksówkarzy z którymi jeździliśmy, jeden potrafił powiedzieć OK :) .
Iza w Paryżu Nasz 777 Iza w 777
Hotel, miasto, ludzie
Zamieszkaliśmy na 12 piętrze Jade Palace Hotel *****. Hotel podobał nam się bardzo. Ładny, dobrze wyposażony pokój, basen do dyspozycji i portier otwierający drzwi od taksówki :) . Po zsunięciu łóżek mieliśmy prawdziwe łoże dla nowożeńców – 2m x 3.20m. Resztę widać na zdjęciach. Można było spokojnie spędzać czas razem. Bardzo ucieszyła mnie także możliwość zobaczenia na żywo Mistrzostw Świata w koszykówce, co bardzo utrudnione było w Polsce.
Pekin jest ogromnym miastem, ma ok. 12mln mieszkańców, a najkrótszy jego opis to miasto kontrastów. Nowoczesne wieżowce i rozpodające się chatki, Nowe Audi i zardzewiałe rowery, restauracje za 10 Yuanów i za 400 (a tu i tu można zjeść równie dobrze). Na pierwszy rzut oka miasto wygląda bardzo dobrze, nowoczesne drogi, skrzyżowania, wiele wysokich budynków i kolejne powstające. Widać to dobrze na zdjęciach z okien naszego hotelu oraz z taksówki. Chińczycy zamieniają hutongi (niską, tradycyjną zabudowę) na bloki, dzięki temu więcej ludzi może mieszkać na mniejszej przestrzeni, a marzeniem większości jest zamieszkać w Stolicy. Dodatkowo, do szybszego rozwoju motywuje olimpiada, Chiny chcą pokazać, jak dobrze się rozwijają i jaki mają potencjał. Mieliśmy okazję przejechać praktycznie przez środek powstającej wioski i głównych obiektów i już teraz robią ona wrażenie. Na lotnisku powstaje kolejny terminal 2 razy większy od obecnego… Jednak tego, że standard życia nie jest za wysoki i ogólnej biedy nie da się ukryć i jest ona widoczna. Bardzo charakterystyczny dla miasta jest także smog, który można zobaczyć na niektórych zdjęciach, miejscami widoczność była bardzo ograniczona, sprzyja mu wysoka wilgotność i brak wiatru. Na szczęście w drugim tygodniu trochę zawiało i widać było zdecydowanie więcej. To, że chińczyków jest dużo też dało się łatwo zauważyć. w niedziele, w centrum handlowym trudno było przejść, a na horyzoncie same czarne głowy…
Na pierwszy rzut oka nie można by było powiedzieć, że Chiny to państwo komunistyczne, głównie dzięki ruchowi w stronę gospodarki rynkowej – w sklepach można kupić wszystko to co u nas, jest Coca-cola i inne zachodnie symbole (inna sprawa te ceny, dla chińczyków raczej wysokie). O tym że to Republika Ludowa przypominają czerwone flagi i wszechobecny Mao (jest na każdym Yuanie), to, że chińczycy rzeczywiści uznają go za wielkiego wodza narodu, to że wiele ludzi pracuje w sztucznie wytworzonych miejscach pracy (podawacz koszyków w sklepie, pan obserwujący ulice), dużo mundurów, porządek i rygor w miejscach publicznych, no i jedne wiadomości na wszystkich programach.
Inne spostrzeżenia – Chińczycy praktycznie nie okazują uczuć na ulicy (brak uśmiechu, podobno od małego ćwiczą zachowanie powagi i grę minami), nie ma psów (przez ponad 10 dni naliczyliśmy 8 ). Chińczycy (Chinki) mają też manie wybielania skóry (stąd parasolki na słońce) i likwidowania worków pod oczami (większość reklam w telezakupach to preparaty wybielające i zmniejszające worki…), seriale są jeszcze nudniejsze od brazylijskich, nie ma „scen” (w drugiej części Bridget Jones wycięto jej pocałunek z inną kobietą…). Jeżdżą dziwnie i niebezpiecznie (ale nie ma porysowanych, albo uszkodzonych samochodów), trąbią, dla rowerów są zwykle oddzielne pasy przy drogach.
Należy też wspomnieć, że pewnego dnia wybraliśmy się na zakupy do pięciopiętrowej świątyni zakupów… o wszystko TRZEBA się było targować (cena schodziła do 10 – 20 % wyjściowej), dużo markowych rzeczy (raczej podróbki, ale bardzo dokładne, można się łudzić, że pochodziło część produktów z prawdziwych fabryk w Chinach). Kupiliśmy kilka ciekawych i tanich rzeczy, ale po piątym targowaniu jest sie już totalnie zmęczonym…
Poniższe galerie przedstawiają nasz hotel, widoki na miasto oraz spacer po dzielnicy w której mieszkaliśmy (do bardzo europejskiego centrum z Carrefourem).
Plac Tienanmen i zakazane miasto.
Pierwsza nasza wycieczka. Plac Tienanmen (dosł. plac niebiańskiego spokoju) okazał się być rzeczywiście rozległy. Zaskakujące okazało się, że większość turystów to chińczycy, którzy przyjechali zwiedzać swoją stolicę. Było dość parno, niska widoczność. Po zachodniej stronie placu znajduje się parlament, po wschodniej muzeum narodowe (wg. przewodnika jedynie dla wielbicieli marksizmu więc nie wchodziliśmy), na południe jest mauzoleum Mao, a na północ pałac cesarski z zakazanym miastem. Brama pałacu stanowi obecnie miejsce odbierania defilad, a zdobi ją słynny portret Mao. Początkowa część pałacu jest otwarta dla wszystkich, część „zakazana” oddzielona jest fosą i osobną bramą (widać dobrze na zdjęciu satelitarnym). Zakazana część nie jest już zakazana od upadku cesarstwa, każdy może tam wejść za jedyne 60 Yuanów (6 Euro). Idąc przez na północ ciągle przechodzi sie przez podobne budynki, brami i murki, mimo ciekawej architektury, zdobień, człowiek szybko się nudzi, a dodatkowo część budynków jest remontowana. Powiew świeżości wnosi cesarski ogród na tyłach pałacu. Po wyjściu udaliśmy się do ogrodów Baling (jedyne 30 Yuanów, północny zachód od zakazanego miasta). Zdjęciowa dokumentacja tego spaceru znajduje się tutaj:
Pałac letni.
Kolejna wycieczka to pałac letni. Miejsce w którym cesarze odpoczywali i mieszkali w cieplejszych miesiącach roku. Pałac stanowi zespół budynków położonych nad malowniczym jeziorem. Dużo miejsce to zawdzięcza kontrowersyjnej cesarzowej Cixi, panującej na przełomie XIX i XX w. Jest zbudowana przez nią opera, lub marmurowa łódź, na którą podobno wydała pieniądze przeznaczone na właściwą flotę. Jest też mini miasteczko kupieckie nad rzeką (bez barierek, w Irlandii to by nie było możliwe…). Wszystko robi dość przyjemne wrażenie i wydaje się być ciekawsze od zakazanego miasta. Poniżej zapis naszej wizyty w tym miejscu.
Świątynia nieba.
Świątynia nieba to kolejny element z serii „trzeba zobaczyć w Pekinie”. Tak naprawdę jest to zespół parkowy ze świątynią jako centralnym punktem. Dodatkowo znajduje się tam marmurowy krąg z punktem w którym człowiek jest najbliżej nieba i jego modlitwy najlepiej tam trafiają. W samej świątyni cesarz dziękował za plon. Przez lata nie można było stworzyć budynku, który byłby wyższy od niej. Park jest przyjemny, marmurowy krąg takoż, świątynia tudzież jest ładna. Jak praktycznie we wszystkich drewnianych zabytkach chińskich do jej budowy nie uzyto żadnego gwoździa. Zobaczyć warto, lecz zachwytów nie należy się spodziewać. Zdjęcia zobaczyć można tutaj:
Wielki mur.
To ostatnia z naszych dużych wypraw i jedyna zorganizowana. Mały autobusik zabrał nas najpierw do grobowców Mingów, potem do fabryki jadelitu, a następnie na mur w miejscowości Badaling. Grobowce mingów to kolejne drewniane świątynie bez gwoździa z wywiniętymi dachami, z tą różnicą, że bardzo ładnie położone wśród gór. Fabryka jadeitu to chyba część sponsorowana wycieczki, wybitnie nastawiona na wyciągnięcie pieniędzy od cudzoziemców. Za to zwiedzanie muru było bardzo fajne. W okolicach Pekinu występują najlepiej zachowane i reprezentacyjne kawałki muru, często w dużej części odnowionego przez władzę. Z tego co pisze w przewodniku, mur wprawdzie ma prawie 7000 tyś km, ale w dużej części jest jedynie zarośniętym wałem. Dodatkowo mimo ogromnego wysiłku i funduszy wkładanych przez stulecia w jego budowę, tak naprawdę nie spełniał swojej roli. W Badaling znajduje się bardzo ciekawy i malowniczy odcinek, który wije się przez skaliste góry. Różnice wysokości są spore, często trzeba się wręcz wspinać, ale warto wejść choć trochę wyżej dla lepszego widoku. Zdjęcia z tego miejsca tutaj:
Bankiet i chińskie jedzenie.
Bankiet konferencyjny odbywał się w dość drogiej restauracji (pod jednym z 4 wieżowców) i z problemami, ale udało się sprawić aby również Iza na nim była (dzięki bardzo miłemu Bernhardowi, który niestety musiał w tym czasie pracować). Głównym daniem wieczoru była kaczka po pekińsku oraz wszystko co da sie zrobić z kaczki, łącznie z nóżkami. Kaczka po pekińsku to kawałki kaczki, z sosem śliwkowym, ogórkiem zawinięte w naleśnik – trzeba przyznać, że bardzo dobre połączenie. Poza tym na stole obecnych było bardzo dużo innych potraw, raz dobrych raz nie…
Typowy obiad/kolacja w restauracji polega na tym, że siada przy stole 8 osób, a wszystkie potrawy podawane są na obracanej tacy na środku. Pałeczkami przenosi się jedzenie na własny talerz lub je prosto z misy. Co do jakości jedzenia to jest ona bardzo różna i wszystko zależy od restauracji w jakiej się jest. Na zorganizowanej wycieczce na mur zabrano nas do masowej jadłodajni i nie było to miłe doświadczenie. Z drugiej strony kilka razy odwiedziliśmy restaurację w której można było bardzo dobrze zjeść za 1 – 1.5 Euro.
Potrawy bardzo różne i bardzo różnorodne… w większości mięsne, ryż, sos sojowy, makaron, zielona herbata, przeróżne warzywa. Chińczycy raczej nie znają naszego chleba, jedzenie jest ostre i dobrze doprawione. Europejczykowi trochę trudno się przestawić, dlatego czasem ratował nas McDoanalds (tak, tak ten symbol ameryki można spotkać w Pekinie bardzo często). Podsumowując kuchnia bardzo ciekawa, ale wymaga przestawienia i polubienia…
Konferencja.
To główny cel naszej podróży do Chin. Asian Semantic Web Conference odbywała się w Tsinghua University (budynek IT, w południowej części uniwersytetu). Zdominowana była oczywiście przez prezentacje ludzi z Chin, Korei i Japonii. Po kilku godzinach słuchania angielskiego we wschodnim wydaniu człowiek był naprawdę zmęczony. Co do mnie to jak na pierwszy raz chyba nie było źle, zresztą miałem 3 sesje treningowe ze Stefanem (Stefan Decker, szef DERI Galway), które zaowocowały totalną zmianą podejścia do prezentacji. Poza tym poznałem trochę ciekawych ludzi i zobaczyłem jak wygląda międzynarodowa konferencja.
Powrót
Niestety kiedyś trzeba było wrócić w nasze rodzinne strony. Dotarliśmy na lotnisko dość szybko (z taksówkarzem robiącym fuchę jak się okazało… nie wiadomo skąd znalazł się przed drzwiami hotelu, ale jechaliśmy z pewnym poznanym w hotelu Australijczykiem i wyszło tyle co za normalną taksówkę). Na lotnisku, jak wszędzie w Chinach tłumy (mimo wszystkich okienek działających) najpierw trzeba było wypełnić formularz celny, potem kartę wyjazdu. Przed check-inem do Paryża byliśmy jako drudzy… Otwarcie check-inu o godzinie 7.10, o 7.00 zaczęto przygotowywać stanowiska (kwiatki i dywanik dla First i business class), o 7.08 zbiórka pracowników i odprawa, 7.10 otwarcie check-inów. Z racji, że byliśmy prawie pierwsi udało się dostać miejsca w pierwszym rzędzie z dużą ilością miejsca na nogi, co jest dość ważne mając na uwadze 10 godzinny lot. Samolot Boeing 777-200 (trochę starszy od poprzedniego), wylot 9.30, w czasie lotu przymusowa drzemka (najpierw wszyscy dostają obiad, potem robi się trochę cieplej, karzą zamykać okna i albo ogląda się filmy albo zmusza do snu…), na 1h przed lądowaniem śniadanie, (11 czasu europejskiego). Następnie doceniamy Chiny i porządek, po tym jak na Charles de Gaull doświadczamy totalnego bałaganu. Na szczęście bez problemów dolatujemy (bagaże też) do Warszawy. I tak, po 3h w samochodzie, kończy się nasza podróż. Na zdjęciach: nasz samolot w Pekinie, nowy terminal lotniska, 2 razy większy od obecnego…, no i Iza.
Nasz kolejny samolot Nowy terminal pekiński Iza o poranku

3 myśli nt. „Nasz Pekin

  1. Witam, wybieram się wkrótce do Pekinu i tak znalazłem się na tej stronce. zdjęcia są super, wzbogaciliście moją wiedzę nt Pekinu. Pani Iza jest bardzo fotogeniczna więc nie dziwię się, że była tak często fotografowana.
    Pozdrawiam
    Jan C.

  2. Witam!
    Wybieram się za parę dni do Pekinu,jadę z mężem który jedzie służbowo-więc niestety muszę sama sobie zorganizować czas.Jęsli znależlibyście chwilkę to proszę o kilka wskazówek
    Pozdrawiam gorąco

  3. Dużo rzeczy napisałem powyżej, ale dla uprządkowania.
    - Na początku nie dajcie się nabrać na naciągaczy taxi. Średnia cena z lotniska do miasta to 100 – 150Y. Zaraz po wyjściu z terminala i przejściu koło naciągaczy wychdzi się na ulicę z rządkiem legalnych taksówek. Podczas chodzenia po mieście też nie dawać się nabrać. Ciekawe czy też spotkasz studentów sztuki sprzedających swoje obrazy… :)
    - Dobrze jest mieć dobry przewodnik z nazwami miejsc w ich języku no i mapę.
    - Jeśli będziesz jeździć sama to chyba lepiej taksówką, choć z drugiej strony my nigdy nie używaliśmy metra, które podobno złe nie jest. No ale taksówek jest naprawdę pełno i są tanie. Komunikacji autobusowej wszyscy odradzali.
    - Wszystkie miejsca opisane powyżej warto odwiedzić – gusta są różne, może Ciebie zupełnie zachwycą. Jeśli tak to jest w mieście jeszcze kilka ciekawych nie opisanych powyżej zabytków ich architektury.
    - Co do wycieczki na mur – wg mnie też warto i nie było większych problemów z dostaniem się tam – w hotelu mogliśmy kupić wycieczkę i busik zabrał nas spod hotelu. Można dojechać również pociągiem, autobusami, ale jest to trochę trudniejsze.
    – bardzo ważne – nazwa i adres hotelu na kartce po chińsku, najlepiej kikla kopii. To bardzo duże miasto w którym mało kto mówi po angielsku :)
    - Na koniec – wiem, że kobiety lubią zakupy… Niestety nie mam nigdzie zapisane (jeszcze sprawdze) jak nazywał się ten sklep o którym była mowa powyżej, ale był dość znany i może w hotelu pomogą (zresztą jest chyba takich kilka). Trzeba być twardym w targowaniu, odchodzić wracać i dać im max 10 – 15 % ceny wyjściowej.

    Trochę trudno odpowiedzieć na dość abstrakcyjne pytanie o wskazówki – jakby co mogę coś opisać dokładniej.

    Pozdrowienia.

Odpowiedz na adameq Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>